– Moja metoda umożliwia własną ekspresję twórczą realizowaną w symultanicznym dialogu z innym. Wspólna aktywność plastyczna zbliża i pomaga przetrwać trudny czas. Jest to bowiem nie tylko arteterapia, komunikacja i kontakt z inną osobą, ale również samopoznanie siebie w trakcie działania twórczego – mówi dr Małgorzata Karczmarzyk, artystka i badaczka z Pracowni Edukacji Medialnej Instytutu Pedagogiki Wydziału Nauk Społecznych w wywiadzie z cyklu Rozmowy o zrównoważonym rozwoju.
Zdjęcie główne: Adam Hinc
Szymon Gronowski: Jak, uwzględniając Pani dorobek naukowy i artystyczny, rozumie Pani pojęcie zrównoważonego rozwoju?
Dr Małgorzata Karczmarzyk: Ten termin rozumiem jak najbardziej holistycznie. W ostatnich latach na całym świecie widoczna jest istotna zmiana w postrzeganiu kultury, w stronę przyznawania jej znacznie większej roli w procesach rozwojowych. Pojawiły się inne, szersze perspektywy rozwoju zrównoważonego. Już nie chodzi tutaj tylko o wymiar ekologiczny, współistniejący z filarem ekonomicznym, obecnie widoczny stał się aspekt społeczny. Od niedawna zaczęto także uwzględniać kulturowy wymiar zrównoważonego rozwoju, zwrócono uwagę na rolę różnych interesariuszy w procesie inicjowania i dokonywania przemian oraz relacji między nimi. Moje projekty w zakresie kultury, sztuki i pedagogiki, łączą te właśnie potrzeby i wpisują się w cele zrównoważonego rozwoju: inspirują, wspierają innowacyjność oraz kreatywność jednostek, prowokują relacje między ludźmi, promują ich wspólne interesy, cele, organizują wspólnotę.
Zrównoważony rozwój to nie tylko działania zewnętrzne w zakresie kultury, to poszukiwanie equilibrium w sobie, budowanie siebie po to, by móc wejść w dialog z innym (kimś odmiennym kulturowo, tożsamościowo, doświadczeniowo). Moje projekty w zakresie sztuki i pedagogiki to poszukiwanie właśnie tej równowagi. To między innymi wystawy własnej twórczości, ale również pokazy prac studenckich, projekt „Dialogi malarskie” o którym chętnie opowiem więcej, promowanie talentów, zwracanie uwagi na indywidualny rozwój twórczy jednostki.
fot. Adam Hinc
Realizuje pani wiele projektów naukowych i artystycznych. Czym dokładnie się pani zajmuje?
Tworzę projekty dla działań interdyscyplinarnych, ale głównie staram się łączyć moje dwie ukochane dyscypliny, a mianowicie sztukę i pedagogikę. W moich projektach naukowo-artystycznych bazuję na współpracy i komunikacji różnych grup środowiskowych. Inicjatywy, które zrealizowałam to np.: projekt związany z semiotyczną analizą obrazów, językiem graficznym dzieci, komunikacją wizualną, visual literacy, znaczeniowością dzieci na tematy trudne, tematy tabu, takie jak: śmierć, choroba, wojna. Zajmuję się również tutoringiem, pomocą jednostkom wykluczonym, osobom z niepełnosprawnością, szukam możliwości mówienia „innym” głosem za pośrednictwem emancypacji przez sztukę, pedagogii sztuki, interwencji pedagogicznej. Moje przykładowe granty ze współbadaczami to np.: „Znaczenia i potencjał komunikacyjny rysunku dziecka sześcioletniego”, w którym kierownikiem projektu była prof. dr hab. Maria Mendel, albo grant pt. „Dziecko w wirtualnej galerii. Analiza wybranych stron internetowych wielkich muzeów”, realizowany ze współbadaczem: dr Natalią Pater-Ejgierd, czy też ostatni projekt badawczy na podstawie, którego wydałam książkę pt. „Polska sztuka współczesna w oczach dzieci i dorosłych. Potencjał pedagogiczny, komunikacyjny oraz kulturowy wybranych obrazów Jacka Yerki, Tomasza Sętowskiego, Rafała Olbińskiego i Zdzisława Beksińskiego”. Obrazy należące do sztuki współczesnej też mogą być przestrzenią dla budowania znaczeń pomiędzy dzieckiem a dorosłym.
Zrównoważony rozwój to nie tylko działania zewnętrzne w zakresie kultury, to poszukiwanie equilibrium w sobie, budowanie siebie po to, by móc wejść w dialog z innym (kimś odmiennym kulturowo, tożsamościowo, doświadczeniowo).
Inne projekty, które obecnie realizuję to mój ostatni – pedagogiczno-artystyczny, tak zwany „dialog sztuki”, albo „dialog malarski”, związany z malarstwem, interwencją pedagogiczną, performancem, w którym staram się docierać do zróżnicowanej publiczności oraz projekt „Popatrz na mnie”, który realizuję we współautorstwie. Moje projekty to budowanie platformy dialogu, odmiennej przestrzeni kulturowej, gdzie sztuka nas wzmacnia, stanowi równowagę dla rzeczy trudnych, które dzieją się wokół nas. W sztuce wszystko można wyrazić. Często pomaga to w wylaniu swoich emocji, lęków frustracji. W takim trudnym czasie, w którym obecnie się znajdujemy, sztuki po prostu potrzebujemy.
Tak też rozumiem zrównoważony rozwój — jako poszukiwanie holistycznego działania opartego o czwarty filar kultury, odnajdywanie takiego rodzaju przestrzeni odmiennej, która budowałaby jednostkę od jej kreatywnej strony, tworzenia sztuki, a jednocześnie stawiała na poszukiwanie drogi komunikacji między dziełami dotychczasowymi, co tworzyłoby międzypokoleniowy dialog.
Kim zazwyczaj są odbiorcy Pani dzieł? Czy są to studenci, czy raczej koneserzy, czy może ludzie z ulicy? Do kogo to zazwyczaj trafia?
Różnie. Staram się, aby moje prace trafiały do różnorodnej publiczności – dorosłych, młodzieży i dzieci. Swoje obrazy malarskie pokazuję w galeriach komercyjnych i niekomercyjnych, w kraju i za granicą. Mam już w dorobku około 60 wystaw indywidualnych i zbiorowych, w kraju i za granicą. Robiłam wystawy w Turcji, Irlandii, Portugalii, na Litwie, w Kijowie, w Kirowogradzie, w Rzymie, w Monachium, w Indiach, w Berlinie, oczywiście też w Polsce: w Warszawie, w Gdańsku, w Poznaniu, w Krakowie, w Toruniu. Bardzo dużo współpracowałam z Politechniką Lizbońską. Teraz nawiązałam ciekawą współpracę z Uniwersytetem w Weronie. Realizuję również wystawy prac moich studentów, które powstają na moich zajęciach, w pracowni plastycznej, w Instytucie Pedagogiki. Młodzi ludzie bardzo chcą, żeby ich działania artystyczne zostały docenione i zauważone. To jest również ważne z perspektywy przyszłej pracy w zawodzie nauczyciela. Pedagodzy i wychowawcy przedszkolni, w taki sposób uczą się jak powinni pracować w przyszłości ze sztuką swoich przyszłych wychowanków
Ciepło wspominam spotkanie, na które zostałam zaproszona przez ówczesną Dyrektorkę Przedszkola Uniwersyteckiego – dr Katarzynę Kmitę Zaniewską, podczas którego dzieci oglądały moje dzieła oraz inspirowały się nimi tworząc własne prace plastyczne. W tym projekcie chodziło o to, by oswajać dziecko z rzemiosłem artystycznym i zapraszać różnorodnych twórców. Kontakt z twórczością artystów, dotąd nieznanych szerszej publiczności, był ważnym wydarzeniem i bodźcem dla odbiorców, reprezentującym różne grupy w lokalnej społeczności. Wybór artystów zaproszonych do współpracy stał się szansą na zmianę społeczną oraz utrwalenie pozytywnego odbioru sztuki jako inkluzywnej, zaangażowanej i heterogenicznej. Sztukę trzeba przyswajać od najmłodszych lat, jeżeli tej twórczości nie będzie, to później, w dorosłym życiu sami wykluczymy się z niej. Dzieci artystów od maleńkości udają się na wernisaże z rodzicami, dlatego w dorosłości, to jest dla nich normalne, że uczestniczą w życiu kulturalnym. Obcowanie ze sztuką im pomaga, a im trudniejszy komunikat, tym bardziej rozwijający. Zbyt często się skupiamy tylko na łatwych komunikatach, przyjemnych, ale jeżeli chcemy się rozwijać, to tak jak z tekstem – im trudniejsze dzieło do przeczytania, tym mocniej pracuje nasz umysł.
Uczestniczyłam także w licznych konkursach i programach naukowo-artystycznych. Jednym z nich był na przykład projekt „Locus”, podczas którego pokazywałyśmy, razem ze współautorką Martą Domańską, miasto Gdańsk w kolażach rysunkach i zdjęciach. Chodziło o to, by zilustrować przestrzeń naszej lokalnej kultury, pokazać miejsca oswojone inaczej, nadając własną interpretację wizualną. Z kolei stolica Portugalii – Lizbona – nawiązywała do swojej tożsamości miasta. Był to więc swoisty dialog między obydwoma miastami: Lizboną i Gdańskiem.
Nawiązując do dialogu, proszę o rozwinięcie tej kwestii. Czym są „Dialogi malarskie”, czyli metoda twórcza, którą Pani wykorzystuje? Jak to wygląda i na czym polega?
Metoda dialogu wizualno-werbalnego zrodziła się w związku z zamiarem wspólnych działań twórczych z artystami, ale z czasem poszerzyła swój potencjał o zakres pedagogiczny komunikacyjny i terapeutyczny. Metoda powstała na bazie realizowanego, od 2016 roku projektu, pod nazwą „Dialogi malarskie”. Początkowo projekt ten zakładał pracę z artystami, jednak z biegiem czasu, okazało się, że wpływa on rozwijająco, terapeutycznie i twórczo również na takie grupy jak: tutorzy, nauczyciele akademiccy, nauczyciele wczesnej edukacji, wychowawcy przedszkolni, ale również dzieci w wieku przedszkolnym, wczesnoszkolnym oraz dzieci z niepełnosprawnością (np. z autyzmem).
Moja metoda umożliwia własną ekspresję twórczą realizowaną w symultanicznym dialogu z innym. Może to być współmałżonek, córka, syn, sąsiad, przyjaciółka, znajomy, ale również osoba obca, którą poznajemy dzięki wspólnemu dialogowi malarskiemu. Wspólna aktywność plastyczna zbliża i pomaga przetrwać trudny czas. Jest to bowiem nie tylko arteterapia, komunikacja i kontakt z inną osobą, ale również samopoznanie siebie w trakcie działania twórczego.
W skrócie, jest to działanie, które polega, na wspólnym malowaniu pracy. Można powiedzieć „banalne”, ale to, co się dzieje w trakcie takiego dialogu malarskiego już nie jest sztampowym procesem. Język wizualny, bez słów, nagle staje się płaszczyzną odmiennego porozumiewania się i ludzie, którzy mają wyłączoną werbalizację, zaczynają wchodzić w relacje i poznają samych siebie, na odmiennej płaszczyźnie. Do wspólnej konwersacji wizualnej zapraszam ludzi różnych profesji z całej Polski i ze świata. Warsztaty dialogów malarskich, które już zrealizowałam to na przykład: współpraca z Fundacją Rozwoju Uniwersytetu Gdańskiego, warsztaty zrealizowane w ramach Dnia Zrównoważonego Rozwoju na Uniwersytecie Gdańskim, warsztaty artystyczne dla szkoły zimowej: YoPeNET Gdańsk Winter School, współpraca z NCK w Gdańsku w ramach projektu „AMPLIFY. Uczyń przyszłość Europy swoją” oraz warsztaty dla Akademickiego Centrum Kultury UG.
Malując z różnymi grupami oraz z ludźmi w różnym wieku, o różnych profesjach, zauważyłam, że buduje się pomiędzy nami pewna przestrzeń znaczeniowa. Sami wchodzimy w autoterapeutyczny proces auto-analizy i na tej podstawie przebudowujemy swoje myślenie, odblokowujemy się, porzucamy stereotypy i schematy, ale przede wszystkim otwieramy się na własną kreację.
Skąd wziął się pomysł na taką formę artystycznego dialogu?
Przyznam się, że pierwszy dialog zrobiłam bardzo dawno temu, kiedy byłam dzieckiem… był to dialog rysunkowy z moją mamą. Przypominam sobie, że siedzę na łóżku, przykrytym białym kocem, z moją mamą. Wszędzie rozłożone są kartki i kredki. Patrzę, jak ona rysuje, po czym sama dokańczam niektóre znaki jej, naszego, wspólnego rysunku.
Pamiętam, że mama rysowała mi piękne karoce, księżniczki, samochody, zwierzęta, postaci, a ja je zmieniałam, dodawałam swoje znaki i kolory. Tak oto wzajemnie się poznawałyśmy i komunikowałyśmy ze sobą poprzez rysunek inaczej niż w codziennym życiu, w którym obwiązują zupełnie inne reguły współbycia dorosłego i dziecka. Rozumiałyśmy się bez słów. Tworzyłyśmy rysunkowe światy, które były naszymi alternatywnymi miejscami, w których panowały zasady partnerstwa, równości, miłości, czucia i wzajemności.
Moja metoda umożliwia własną ekspresję twórczą realizowaną w symultanicznym dialogu z innym. Może to być współmałżonek, córka, syn, sąsiad, przyjaciółka, znajomy, ale również osoba obca, którą poznajemy dzięki wspólnemu dialogowi malarskiemu. Wspólna aktywność plastyczna zbliża i pomaga przetrwać trudny czas. Jest to bowiem nie tylko arteterapia, komunikacja i kontakt z inną osobą, ale również samopoznanie siebie w trakcie działania twórczego.
Dużo później jako wykładowca akademicki zetknęłam się na uczelni z tutoringiem. Dzięki tutorce i wykładowczyni – dr Beacie Karpińskiej-Musiał zrobiłam kurs tutorski i zaangażowałam się w prowadzenie grupy studenckiej. W trakcie czasu poświęconego na nasze spotkania, oprócz metod i narzędzi poznanych w trakcie kursu postanowiłam wykorzystać rysunki i wizualizacje do rozmów tutoringowych ze studentami. Doradzając im, analizowałam automatycznie swój własny rozwój. Szukałam własnej drogi rozwoju, tak jak i oni jej szukali. Wówczas nie zdawałam sobie sprawy, że analizując, dyskutując i głosząc pewne teorie, wcielałam je również we własne życie. I tak, w pewnym momencie po prostu zaczęłam malować z innymi ludźmi. Pierwsze próby powstawały na małym formacie, bardzo spontaniczne. Rysowałam ze znajomymi, z dziećmi, z osobami dorosłymi, z artystami których poznawałam w trakcie swojej drogi pedagogiczno-artystycznej. Później pojawiła się potrzeba większego formatu i malowanie akwarelą. W ten oto sposób powstały pierwsze „Dialogi malarskie”, które zaczęłam tworzyć cyklicznie zapraszając do wspólnej pracy artystów, pedagogów, nauczycieli, muzyków, poetów, itp.
Wszystko zaczęło się od jednego wspólnego obrazu malowanego akwarelą, w zaciszu prywatnej pracowni, a później powstał projekt, który obecnie ewoluuje dalej i głębiej. Jak się okazuje dialog malarski to świetna metoda na porozumienie się z drugą osobą, szczególnie jeśli chodzi właśnie o utrudnioną formę komunikacji np. kiedy ktoś nie zna słów, a musi się porozumieć, może to zrobić poprzez symbol, znak rysunkowy. Negocjujemy znaczenia na różne sposoby.
Czyli można w ten sposób też poznać charakter drugiej osoby. W momencie, w którym tworzy się w grupie, to można od razu zobaczyć i spróbować przyporządkować jakie są role społeczne konkretnych uczestników dialogu?
Dokładnie. To wyszło, na przykład, w relacji dziecko-rodzic, kiedy syn albo córka w dialogu malarskim, stawali się naturalnymi liderami. Perspektywa i kontekst sytuacyjny zmieniał formę wzajemnej komunikacji, relacja władzy rodzicielskiej ustępowała partnerstwu i negocjacji. Jednak w zależności od cech osobowościowych danego dziecka i rodzica, można było zaobserwować różne style, role społeczne, wzajemne zachowania mimetyczne, uczenie się, schematy działania.
Ludzie dorośli są często bardzo zablokowani i trzeba ich mocno pootwierać. Gdy wchodzą w taką grę twórczą ze mną i zaczynają malować intuicyjnie, to nieświadomie wyrzucają z siebie wiele złych emocji. Zrzucają z siebie maski społeczne, role, które blokują ich instynkty, zmieniają się w osoby, którymi nie są, a którymi być może chcieliby być. Dzięki takiemu duchowemu, estetycznemu, poznawczemu przebudowaniu i oczyszczeniu spełniane są ich potrzeby wyższego rzędu. A to w konsekwencji buduje społeczność, która może zadbać o potrzeby innych jednostek w przyszłości. Mam tutaj na myśli zrównoważony rozwój. Ludzie po dialogach malarskich ze mną, wychodzą z pozytywną energią i chcą dalej działać – niekoniecznie w sztuce. Kreacja jest nam potrzebna wszędzie, w każdej profesji. Dzięki niej mamy iskrę, jesteśmy otwarci na świat, kreatywni i chcemy w różnych dziedzinach coś zmieniać, tworzyć lepszy świat.
Jak Pani postrzega potencjał kultury jako czwartego filaru Zrównoważonego Rozwoju?
Czwarty filar, czyli kultura oraz dziedzictwo kulturowe, może inspirować i wspierać innowacyjność oraz kreatywność w innych sektorach (uważa się m.in., że różnorodność kulturowa wpływa na kreatywność), a także odgrywać istotną rolę w formalnej i nieformalnej edukacji. Na niektórych obszarach kluczowym wymiarem oddziaływania sektora kultury oraz dziedzictwa kulturowego na rozwój będzie natomiast kształtowanie poziomu i jakości życia, zapewnianie i umożliwianie lokalnej społeczności spełniania potrzeb wyższego rzędu (m.in. duchowych, estetycznych, poznawczych). Działalności związane z kulturą mogą w znaczny sposób oddziaływać na zagospodarowanie przestrzenne oraz estetykę miast i gmin. Bardzo istotna może być też rola kultury w tworzeniu i wzmacnianiu kapitału społecznego. Mój projekt dialogów malarskich taki kapitał wzmacnia, bo ma potencjał komunikacyjny, arteterapeutyczny i pedagogiczny.
Budowanie kapitału społecznego to budowanie ludzi, umożliwianie im samorozwoju, poszerzanie kompetencji kulturowych, z czym w Polsce mamy problem, bo samo-wykluczamy się z kultury i sztuki, w takim sensie, że nie chodzimy po galeriach, wernisażach, nie uczymy naszych dzieci odbioru sztuki współczesnej, przeglądamy a nie oglądamy obrazy, bo na kontemplację ich nie mamy już czasu. Dlatego na zajęciach ze studentami wchodzę w analizę sztuki jako „dzieła otwartego” (to koncepcja Umberto Eco). Szukamy znaczeń w różnych detalach, po prostu oglądamy dane dzieło a nie przeglądamy je, jak to się robi oglądając Instagrama, Facebooka i inne media społecznościowe.
Również poprzez moje dialogi chcę upowszechniać i realizować oswajanie sztuki współczesnej i chcę to robić w różnych środowiskach społecznych. Ludzie, z którymi pracuję często mówią „Nie, ja nie umiem malować, nie mam talentu”, a okazuje się, że powstają świetne obrazy, a oni zachwyceni są efektem i swoją własną twórczością. Tak stało się na przykład w trakcie projektu „Amplify”, zrealizowanego ze studentami Uniwersytetu Gdańskiego. Ważnym wnioskiem wynikającym z pracy studentów było zwrócenie uwagi na język wizualny, który oferuje więcej możliwości, lepszą formę porozumienia na wyższym poziomie, a także umożliwia partycypacyjną oddolną formę demokracji. Sztuka ma bowiem potencjał emancypacyjny, który oferuje jednostce możliwość szerszego sposobu wypowiedzenia się bez odgórnie narzuconych ram. W czasie wspólnej pracy uczestnicy wspólnie wypracowywali rozwiązania, zasady pracy i wspólnoty.
Okazało się, że język wizualny daje możliwość wejścia w relację z partnerem, poczucie nieco odmiennej płaszczyzny komunikacyjnej, wejścia w tzw. „trzecią przestrzeń”, w której porozumienie może bazować na zasadzie kontrastujących ze sobą elementów i czucia. Dzięki pracy twórczej inaczej się czujemy, inaczej rozmawiamy ze sobą.
Działalność związana z kulturą może w znaczny sposób oddziaływać na zagospodarowanie przestrzenne oraz estetykę miast i gmin. To jest konsekwencja tego, że ci ludzie zaczynają myśleć bardziej estetycznie i patrzeć w inny sposób na otaczający świat. Bardzo istotna będzie tutaj rola kultury w tworzeniu i wzmacnianiu kapitału społecznego, a mój projekt „Dialogów sztuki” właśnie go buduje. Moja działalność ma potencjał komunikacyjny, terapeutyczny, pedagogiczny, emancypacyjny, bo daję ludziom wolność do tworzenia. Jest to też związane z potrzebą oswajania tworzywa artystycznego poprzez działanie własne.
A czy zna Pani takie osoby, które po dialogach malarskich, albo w ogóle po zderzeniu ze sztuką, odkryły w tym swoją pasję? Na przykład zaczęły malować, utrzymywać się z tego?
Jak najbardziej. Malowałam z artystami, którzy byli zablokowani w swojej twórczości. Jednym z przykładów była kobieta, która w ogóle nie malowała, bo zajmowała się wychowywaniem dzieci. Kiedy zaczęłyśmy wspólnie malować, powiedziałam jej, że ją otworzę, że mam nadzieję, że w jakiś sposób uda mi się tę blokadę zdjąć. Teraz zaczęła tworzyć sama, podjęła się wystawiania swoich dzieł, pokazuje je światu, ma własną galerię i sprzedaje swoją sztukę oraz wystawia prace malarskie innych artystów. Natomiast projekt „dialogów malarskich” był początkiem jej działania i kariery.
Na zajęciach ze studentami wchodzę w analizę sztuki jako „dzieła otwartego” (to koncepcja Umberto Eco). Szukamy znaczeń w różnych detalach, po prostu oglądamy dane dzieło a nie przeglądamy je, jak to się robi oglądając Instagrama, Facebooka i inne media społecznościowe.
„Dialogi malarskie” są dla wszystkich – maluję z różnymi ludźmi, nie tylko z artystami. Chodzi mi bowiem o to, aby oswajać malarstwo abstrakcyjne. Osobiście zachęcam również uczestników moich warsztatów do oglądania dobrych, ale trudnych obrazów, które mogą wydawać się dziwne, szokujące. Właśnie to nas buduje i stwarza potencjał, o którym mówimy w zrównoważonym rozwoju, by rozwijać się w sposób holistyczny, na każdej płaszczyźnie. W życiu posługujemy się obrazami. Kiedy je tworzymy, czerpiemy z zasobów. Kiedy je oglądamy, ładujemy się. Nie da się przecież stworzyć czegoś z niczego. Dlatego malując daną pracę plastyczną nawet nieświadomie przywołujemy obrazy zapamiętane np. z telewizji, kina, ilustracji książkowej, animacji.
Nasz mózg jest jak magazyn, w którym na tysiącach półek leżą setki tysięcy obrazów. Jednak nie zawsze funkcjonuje on prawidłowo. Bywa, że go zaśmiecamy, bywa, że zapominamy go odkurzyć, a wówczas nasz potencjał artystyczny wyczerpuje się. Brakuje nam obrazów albo są one zbyt zniszczone i nie nadają się do wykorzystania twórczego. Julia Cameron porównuje ten magazyn do stawu kreatywności, który wysycha, gdy odpowiednio o niego nie zadbamy. Musimy zadbać o higienę optyczną i oglądać wybitne dzieła sztuki.
Jakie, Pani zdaniem wyzwania stoją przed sektorem Culture and Creative w najbliższych latach?
Ten sektor opiera się na wartościach kulturowych lub na różnych rodzajach artystycznej, indywidualnej oraz zbiorowej, twórczej ekspresji. Przyczynia się do ciągłego rozwoju społeczeństwa i ma kluczowe znaczenie dla tworzenia wspólnego poczucia europejskiej tożsamości, kultury i wartości. Są to sektory oparte na wiedzy oraz kreatywności i talencie ludzi, stanowiące źródło znacznego bogactwa gospodarczego. Mają one kluczowe znaczenie dla tworzenia wspólnego poczucia europejskiej tożsamości, kultury i wartości. Chodzi o dialog, także twórczy, międzykulturowy, międzypokoleniowy, a taki właśnie jest wypracowany przeze mnie „Dialog malarski”.
Poszukiwanie wspólnoty, poczucia europejskiej tożsamości, jest istotne, na przykład w kontekście sytuacji imigrantów. Stale szukamy pomysłu na budowanie z Ukraińcami wspólnej społeczności. Chodzi nam o płaszczyznę porozumienia, kontaktu, bliskości i pomocy. Moje „Dialogi malarskie” mogą pomóc w takiej integracji. Miałam pomysł, aby Polki malowały z Ukrainkami i będę na pewno robiła wszystko, żeby się udało ten projekt zrealizować. Uważam, że to może dać siłę i ukojenie kobietom, które przeżyły wojnę w wyrzuceniu z siebie tej frustracji, tego co doświadczyły na Ukrainie i z czym teraz borykają się w Polsce, jako uchodźcy. Jest to sposób na pokonanie blokad, napięć, lęków, frustracji.
Nasz mózg jest jak magazyn, w którym na tysiącach półek leżą setki tysięcy obrazów. Jednak nie zawsze funkcjonuje on prawidłowo. Bywa, że go zaśmiecamy, bywa, że zapominamy go odkurzyć, a wówczas nasz potencjał artystyczny wyczerpuje się. Brakuje nam obrazów albo są one zbyt zniszczone i nie nadają się do wykorzystania twórczego.
To może jeszcze nawiążmy do tych światopoglądowych konfliktów w ostatnich latach oraz wzmożonego napływu imigrantów. Jakie działania w obszarze kultury mogą pomóc we wzmacnianiu świadomości społecznej w Polsce?
Przede wszystkim budowanie spójności, solidarności, tolerancji, komunikacji z innym, również wykluczonymi jednostkami. Jeżeli maluję z kimś w „Dialogu malarskim”, to daję mu przestrzeń, wolność do tworzenia i otwieram się na drugą osobę oraz współpracę z nią, nie ważne czy to będzie dziecko, uchodźca, osoba z niepełnosprawnością, czy wielki artysta. Moje dialogi są równościowe. Przestrzeń wspólnej pracy twórczej nie ma reguł, ograniczeń, zasad, technik, które blokowałyby dany ruch czy kreację współuczestnika dialogu. To działanie kreatywne, bazujące na pozytywnej energii, którą daję ludziom w procesie twórczym. Sztuka i warsztaty artystyczne mogą zapewnić katalizowanie rozwoju na poziomie lokalnym, dzięki różnorodnym społecznym, kulturowym, i materialnym zasobom, które mogą wykorzystywać społeczności.
Rola zrównoważonego rozwoju w zakresie kultury to również wzmacnianiu kapitału społecznego – w szczególności zapewniając podstawę do działalności biednych, zmarginalizowanych grup, dzięki której może wzrosnąć ich szacunek do samych siebie oraz wydajność, a także wzrosnąć szacunek dla różnorodności i włączenia społecznego, tak by grupy te mogły uczestniczyć w korzyściach wynikających z rozwoju gospodarczego.
Dzięki kulturze i sztuce możemy zbudować społeczność pięknych, wielkich ludzi i holistycznie z nimi współpracować budując przyszłość.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Szymon Gronowski