W jaki sposób można zdefiniować zrównoważony rozwój z perspektywy dyscypliny, którą Pani reprezentuje?

Z moich doświadczeń, badań i obserwacji wynika, że podstawą funkcjonowania człowieka jest dążenie do zaspokajania swoich potrzeb, które rosną i zmieniają się na przestrzeni czasu. Zrównoważony rozwój związany jest z zaspokajaniem potrzeb w taki sposób, aby nie ingerowało to w otoczenie, ani nie pogarszało stanu miejsca, w którym się funkcjonuje. Mówiąc językiem zrównoważonego rozwoju, otoczenie można podzielić na: społeczne, gospodarcze i przyrodnicze/naturalne. Czyli z jednej strony powinniśmy zaspokajać swoje potrzeby i nie doświadczać braku, ale – z drugiej strony – przez to zaspokajanie nie pogarszać niczego, co znajduje się wokół nas. To wymaga dzisiaj myślenia systemowego i jest podstawą mojego spojrzenia na tę sytuację. Rozumiem tę kwestię w następujący sposób: wszystko, co nas otacza, łącznie z nami, to jest zbiór elementów wzajemnie powiązanych. Musimy mieć świadomość, że każde działanie, każda akcja, każdy ruch, każdy  proces związany z jednym elementem wpływa bezpośrednio lub pośrednio na pozostałe. To bezpośrednie działanie widzimy w naszym codziennym życiu, możemy odczuwać natychmiast jego skutki lub odczujemy je za jakiś czas, albo w ogóle ich nie odczujemy, tylko odczują je kolejne pokolenia. Dlatego należy mieć na uwadze konsekwencje naszych działań.

Czy Pani zdaniem możliwa jest zmiana myślenia krótkookresowego na długookresowe w duchu sprawiedliwości międzypokoleniowej? Czy możemy coś zrobić w tym kontekście?

Jestem przekonana, że praca u podstaw jest najważniejsza. I pozytywne skutki działań, które podejmujemy tu i teraz możemy już obserwować. Jednostkowo u osób można zmienić to myślenie, jednak zmiana świadomości ogółu społeczeństwa jest trudna. Praca w tym zakresie musi mieć dwa spójne wymiary – teoretyczny i praktyczny. Brak działań wspierających, praktyk, które możemy zaobserwować w codziennym życiu, utrudnia podnoszenie świadomości w tym zakresie. Jeżeli chodzi o grupę społeczną dorosłych lub starszych osób, można podwyższyć wartość takiego działania za pomocą kampanii społecznych. Z kolei działania przedsiębiorstw, w których te osoby pracują, powinny być zgodne z zasadami zrównoważonego rozwoju. Spójność przekazu z praktyką to jest droga do zmiany myślenia. W moim doświadczeniu dydaktycznym prowadzę przedmiot skoncentrowany na teorii systemów. Uczymy studentów, na czym polega współzależność, staramy się rozmawiać młodymi osobami na temat zrównoważonego rozwoju i pokazywać im przykłady współzależności.

Czy studenci podejmują sami z siebie problematykę zrównoważonego rozwoju w swoich pracach dyplomowych?

Coraz więcej jest takich studentów, którzy mają przekonanie, że jest to istotny temat. Zrównoważony rozwój w zakresie gospodarki przestrzennej jest mocno osadzony w naszym programie studiów. Studenci od początku uczą się o złożoności i wieloaspektowośc. Mają możliwość współpracy z ekspertami środowiskowymi, społecznymi i urbanistycznymi. Tematyka zrównoważonego rozwoju jest obecna na wielu przedmiotach. Znajduje to odzwierciedlenie w pracach dyplomowych. Za najważniejsze wyzwanie w tym zakresie uważam integrację treści nauczania i stworzenie dla studentów przestrzeni, w której mogliby realizować wielodyscyplinarne działania i badania w grupach mieszanych, tj. wielokierunkowych.

O to właśnie chciałabym Panią zapytać. Czy kwestie zrównoważonego rozwoju są wpisane do treści sylabusów przedmiotów prowadzonych w Instytucie?

Na kierunku Gospodarka Przestrzenna realizujemy przedmiot Uwarunkowania rozwoju zrównoważonego w gospodarce przestrzennej. Ponad to kwestie zrównoważonego rozwoju poruszane są na większości przedmiotu. Mamy coraz więcej wykładowców, którzy w dydaktyce i badaniach naukowych podejmują tematykę zrównoważonego rozwoju.

Jakie działania, według Pani, powinniśmy podjąć w naszym Uniwersytecie w zakresie zrównoważonego rozwoju?

Takim pomysłem na zmianę myślenia jest skoncentrowanie się na wartości relacji i integracji. Miasta przyszłości powinny być dla ludzi, nie – dla samochodów. Wyniki moich badań pokazują, że jednym z podstawowych problemów współczesnych miast jest zbyt duża liczba samochodów, co przekłada się na bezpieczeństwo, jakość środowiska, jakość życia w takim sensie, że spędzamy dużo czasu na dojazdach, co ma wpływ na zdrowie psychiczne, obciąża budżet domowy. Żeby można było ten problem – nadmierną motoryzację indywidualną – zmienić pojawiają się różnorodne pomysły, w tym zakaz ruchu. Moim zdaniem o wiele lepszym rozwiązaniem jest tworzenie takiej infrastruktury, która niejako wymusza zmianę zachowań. Coraz bardziej popularny jest trend tworzenia miast z zasięgiem piętnastominutowego dojścia na piechotę do tych miejsc, które są niezbędne do codziennego życia. Wymaga to tworzenia tzw. osiedli wielofunkcyjnych i odejścia od stref jednofunkcyjnych. Tak patrząc na miasto, możemy spojrzeć na uniwersytet. Czy nasz uniwersytet jest zintegrowany z tkanką miejską? Moim zdaniem jeszcze nam do tego daleko. Powinniśmy jednak podjąć działania w tym kierunku. Nawet koncentrując się naszych funkcjach uniwersytetu, moglibyśmy wykorzystać przestrzeń kampusu do pokazania tego, co robimy w „laboratoriach”, jakie prowadzimy badania, czym się zajmujemy naukowo i jakie osiągnięcia już mamy w tych obszarach. Taka działalność popularnonaukowa jest już obecna na wielu uniwersytetach na świecie. Poza tym przestrzeń kampusu powinna być otwarta i mogłaby służyć do integracji przez działalność sportową, tworzenie miejsc promocji kultury i sztuki, czy miejsc spotkań. Również Biblioteka Uniwersytetu Gdańskiego powinna być miejscem otwartym, w którym studenci mogliby spędzać czas do późnego wieczora. Przestrzeń otwarta, wielofunkcyjna, w której przebywają różne grupy osób jest wbrew pozorom bezpieczna. Uniwersytet ma ogromny potencjał w tym zakresie.

Rozmawiała dr hab. Sylwia Mrozowska, prof. UG