Jak, uwzględniając Pani dorobek naukowy i dydaktyczny, ale też i życiowe doświadczenie, rozumie Pani zrównoważony rozwój?

Bardzo dziękuję za zaproszenie do tego wywiadu i na spotkanie, ponieważ temat jest bardzo ważny. Zatem dziękuję również za to, że mogę podzielić się swoimi refleksjami. Z punktu widzenia nauki opracowano bardzo dużo różnych definicji zrównoważonego rozwoju. Jego rozumienie jest bardzo szerokie, stąd bywa, iż jest on nieco odmiennie przywoływany przez różnych badaczy i znawców. Gdy sama zastanawiam się czym dla mnie jest rozwój zrównoważony, to najistotniejsze, w moim przekonaniu jest zwrócenie uwagi na konieczność myślenia o innych, o przyszłych pokoleniach, tak, by zaspokojenie naszych potrzeb nie zmniejszało szansy na zaspokojenie potrzeb innych osób w przyszłości. Chodzi jednak także o to, by zaspokojenie naszych potrzeb tu i teraz nie ograniczało tu i teraz potrzeb innych. Zarówno w skali lokalnej, jak i globalnej. Jak wiemy, świat jest obszarem kontrastów w dostępie do różnych dóbr, a najbardziej jaskrawym tego przykładem jest dostęp do żywności i wody. Jaskrawość polega na tym, że jedni mają je w nadmiarze, mają i będą mieli do nich ograniczony dostęp.

Zrównoważony rozwój to dla mnie sprawiedliwość w rozdysponowaniu zasobów żywności i wody, to dzielenie się żywnością z tymi, którzy tej żywności potrzebują oraz, nade wszystko, niedopuszczenie do marnotrawienia żywności. Główny grzech współczesnego człowieka polega na tym, że mając żywność i wodę na co dzień, nie szanuje ich i dopuszcza do strat żywności na wielką skalę. Choć walka z głodem od lat jest priorytetem wśród świadomych społeczeństw, to nadal nie jesteśmy na dobrej drodze, by uporać się z tym negatywnym zjawiskiem. Obecnie 700 mln ludzi cierpi głód, a problem ten nie dotyczy już tylko regionów Azji i Afryki. Jego eskalacja wynika również z pandemii, ponieważ głód pojawił się na całym świecie. Także w Polsce jest to poważna kwestia. Wielką szkodą jest zatem to, że takie poważne agendy jak WHO, czyli Światowa Organizacja Zdrowia, FAO, czyli Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa, a także inni wielcy tego świata, nadal nie potrafią skutecznie skojarzyć i powiązać ze sobą tych osób i podmiotów, które w nadmiarze dysponują żywnością z tymi osobami i podmiotami, które jej bardzo potrzebują. Tu nie chodzi o żaden luksus, tylko o godność człowieka, o bezpieczeństwo zdrowotne, żywnościowe, czyli o sytuację, w której żadna matka na świecie nie martwi się, że jej dziecko nie ma co jeść.

Podsumowując, dla mnie zrównoważony rozwój to sytuacja polegająca na tym, że człowiek dba o sprawiedliwe wykorzystanie odpowiednich ilości żywności i wody.

Warto też podkreślić, że problem głodu wynika także i z tego, że wiele gatunków roślin, zwierząt na skutek działalności człowieka znika bezpowrotnie, ponieważ ich obszary życiowe są zagrabiane na masową skalę. Człowiek, zaspokajając swoje, często nadmierne potrzeby, przyczynia się do niszczenia tych zasobów również dlatego, że przez działalność gospodarczą powoduje poważne zmiany klimatyczne. Z powierzchni ziemi, jak alarmują eksperci ONZ, może wkrótce zniknąć milion gatunków flory i fauny i można powiedzieć, że na ziemi trwa szóste masowe bezpowrotnego wymierania organizmów. To katastrofa na miarę wyginięcie dinozaurów. Giną przy tym owady i pszczoły, bez których nie ma roślin i życia. Oczywiście są różne organizacje proekologiczne, szczególnie pozarządowe, które robią wszystko, żeby nagłośnić te problemy, ale to my indywidualnie na co dzień też powinniśmy zadbać o to wspólne dobro. Bardzo raduje fakt, że na terenie naszego kampusu zostały postawione ule. Z oburzeniem przyjęłam jednak, że doszło do ich zniszczenia. To, że takie zdarzenie miało miejsce wynika nie tylko z agresji, ale z wieloletnich zaniedbań edukacyjnych całego społeczeństwa. Można powiedzieć, że dokonano swoistego ekobójstwa. Dlatego też chciałam poruszyć inną, zbieżną z tym faktem kwestię. Mam na myśli, m.in. ekoterroryzm, czyli świadome, celowe, niszczenie środowiska po to, żeby zaszkodzić konkurencji. Przykładem jest zatruwanie całych pasiek, pól z roślinami miododajnymi, ale także, m.in. stawów rybnych, tylko po to, żeby jeden konkurent wyrugował z rynku drugiego. Skutki takich działań odczuwa nie tylko rynek, ale całe społeczeństwo i pojedynczy człowiek.

Tym bardziej należy nagłośnić potrzebę niemarnowania, szacunku dla żywności. Niestety, w tej kwestii słabo radzi sobie i Europa i Polska, która zajmuje niechlubne piąte miejsce wśród innych krajów europejskich pod względem wyrzucania żywności na śmietnik. Podkreślę, że marnowanie żywności, w świetle panującego głodu, to poważny problem etyczny. Dlatego powinniśmy nauczyć się, po pierwsze – jej nie marnować, a po drugie – zacząć się nią dzielić.

Są to działania, które ściśle wpisują się w ekonomię współdzielenia, w języku angielskim określaną jako sharing economy, która oczywiście nie dotyczy tylko żywności, ale dzielenia się różnymi dobrami – samochodami, odzieżą, środkami finansowymi, środkami transportu. Wiąże się również z szeroko rozumianą filantropią i jest to dobra przeciwwaga dla nadmiernej konsumpcji, która skupia się na zaspokojeniu często krótkoterminowych potrzeb. Dzielenie się żywnością może być odpowiedzią dla nadmiernego konsumpcjonizmu.

Chciałam powiedzieć, że w swojej pracy naukowej od lat zajmuję się takimi zagadnieniami. Jako specjalistka od zarządzania jakością i bezpieczeństwem żywności w ujęciu systemowym, konsumenckim, pracuję nad zagadnieniami dotyczącymi takiego zarządzania organizacją, aby do finalnego konsumenta trafiała żywność zgodna z wymaganiami, odpowiadająca jego potrzebom. Ponieważ jest to problematyka bardzo obszerna, w ramach swoich zainteresowań prowadzę także badania dotyczące zrównoważonej konsumpcji żywności. Obecnie, m.in. i we współpracy z kolegami z innych ośrodków naukowych w Polsce, realizuję badania dotyczące freeganizmu i foodsharingu. Pierwsze zjawisko polega na pozyskiwaniu, przygotowywaniu i spożywaniu żywności wyrzucanej, uznanej za odpad. Dodam, że w Polsce aż w 60% za marnowanie żywności odpowiadają gospodarstwa domowe. Freeganie to osoby, które same określają się jako dumpster divers, nurkujące w śmieciach, ale również mówią o sobie, że są czyścicielami żywności, bowiem, poprzez szacunek do żywności, swoisty styl i filozofię życia, nie dopuszczają do jej marnowania. Żywność pozyskują ze śmietników wystawionych obok hipermarketów, restauracji, czy innych podobnych punktów. Zjawisko to zaczyna być coraz szerzej akceptowane w Polsce, a dowodem jest fakt, iż niektóre restauracje zawierają niepisane umowy z tymi grupami, przekazując im informację, gdzie i kiedy taka żywność będzie możliwa do pozyskania.

Największy akcent chciałabym w czasie naszej rozmowy położyć na drugie zjawisko, czyli dzielenie się żywnością. Funkcjonuje ono pod dwiema nazwami, jako food sharing, co oznacza akt dzielenia się produktami żywnościowymi, a także jako foodsharing, którym jest społeczny, oddolny ruch w tym zakresie. To drugie określenie utożsamiane jest także z lodówką, półkami, gdzie można bezpiecznie pozostawić żywność, której nie potrzebujemy, np. po świętach, po rodzinnych spotkaniach, by przekazać ją tym ludziom, którzy bardziej jej potrzebują. Te miejsca powstają za zgodą stacji sanitarno-epidemiologicznej. Bardzo łatwo jest je założyć, wystarczy zgoda wspomnianego urzędu, a następnie grupka wolontariuszy, która zajmie się czyszczeniem, porządkowaniem i utrzymaniem tego miejsca w odpowiednim stanie. Chodzi też o selekcję i usuwanie żywności, która nie nadaje się już do spożycia. Ten ruch przywędrował do nas z Niemiec i stosunkowo prężnie się rozwija. W Polsce mamy już około 80 takich jadłodzielni. Jeden z takich punktów jest ulokowany na Wydziale Nauk Społecznych naszego Uniwersytetu.

Te idee, które Pani wymieniła są szlachetne, potrzebne, sensowne, ale stoją w opozycji do przyjętego modelu ekonomicznego opartego na konsumpcji. Jaka według Pani jest możliwość pogodzenia, zbalansowania, czy nawet pchnięcia gospodarki w kierunku współdzielenia, mimo mniejszych zysków?

Moim zdaniem konieczna jest równowaga i współpraca na wielu poziomach. Każda nowa, początkowo uważana za skrajną, inicjatywa, rodzi problemy i kontrowersje. Konieczna jest zatem edukacja od podstaw, w szkołach podstawowych, średnich, w uczelniach, szczególnie na wydziałach ekonomicznych, żeby pokazać, iż istnieje przeciwwaga dla drapieżnej gospodarki i konsumpcji. Tym bardziej, że nikomu już nie trzeba tłumaczyć, że nadmierna produkcja, konsumpcja, eksploatacja dóbr, przyczyniają się do niszczenia środowiska, czyli tego świata, w którym życie człowiek i jego bracia mniejsi. Oczywiście gospodarka rządzi się swoimi prawami. To dzięki niej otaczamy się dobrobytem i się rozwijamy. Często też wygenerowany przez gospodarkę zysk jest transferowany na naukę, na zaspokojenie różnych potrzeb społecznych. Ale wiemy również, że gospodarka nie będzie się rozwijała zawsze w sposób tak intensywny, jak obecnie, ponieważ już wyraźnie odczuwamy, że brakuje surowców do produkcji i wyczerpią się źródła ich pozyskania. Trzeba znaleźć równowagę, mieć na uwadze prosty rachunek koszt-korzyść, wsłuchiwać się w głosy ekspertów, naukowców, młodego i nieobojętnego na to, co się dzieje, pokolenia, wykształcić w sobie wewnętrzny mechanizm samoograniczający. Jesteśmy zobowiązani do tego, żeby następnym pokoleniom przekazać jak najwięcej wartości z tych, z których my teraz korzystamy i które cenimy.

To chyba czas zmienić wskaźniki rozwoju, nieoparte na corocznym bogaceniu się społeczeństwa, ale też na kosztach rozwoju z uwzględnieniem wpływu na środowisko w dłuższej perspektywie?

Tak, to prawda. Badania, które prowadzę samodzielnie i przy pomocy swojego zespołu, dotyczą także zagadnienia szczupłego zarządzania, określanego mianem lean management. To zarządzanie polegające na unikania marnotrawstwa w procesie, to identyfikacja działań, czynności, które generują straty dla organizacji, środowiska, dla otoczenia, dla pracownika i dla jakości produktu. Lean management w wersji green lean polega na gospodarowaniu niskoemisyjnym, nieskoodpadowym. To skupienie się na poszanowaniu materiałów, surowców, którymi się dana organizacja posługuje. Jeżeli w organizacji będziemy zwracać uwagę na te obszary, a następnie na te punkty w gospodarce, w których można uniknąć tego typu strat, można też zawczasu podjąć działania, które do tych strat nie dopuszczą. Wówczas znajdą się środki na to, żeby z tych oszczędności pokryć np. koszty kolejnych, proekologicznych inwestycji, pozwalających na to, by w dłuższej perspektywie można było z poziomu danej organizacji i gospodarki kraju osiągać przyjęte wskaźniki zrównoważonego rozwoju, czy te, w perspektywie 2030, czy inne, wyznaczone na dalszą przyszłość.

Czy w pani pracy dydaktycznej poruszany jest temat marnotrawstwa?

Na naszym Wydziale kieruję Zakładem Zarządzania Jakością i Środowiskiem. Te dwa aspekty – jakość i środowisko wzajemnie się uzupełniają, także od strony dydaktycznej. Przekazujemy naszym studentom, przyszłym menedżerom, że pojęcie jakości jest bardzo szerokie i kojarzy się z dobrem, z czymś szlachetnym lub nawet z doskonałością funkcjonowania. Straty pojawiają się wtedy, gdy jakość ta nie jest odpowiednia. Mamy wówczas do czynienia z brakami, niezgodnościami, wycofaniami produktu z rynku, co często rodzi problemy związane z odpadami, ze zmarnowaniem energii, surowców, zapasów, wysiłku i pracy ludzkiej. Od zarania koncepcje zarządzania jakością, wypracowane modele zarządzania w tym zakresie, wśród swoich podstawowych filarów uwzględniają nie tylko satysfakcję klienta, lecz także dobro ogółu, dobro społeczne. Współczesne zarządzanie jakością w organizacji to bowiem także zapewnienie dobrych warunków pracy, poszanowanie środowiska naturalnego, ergonomia pracy, dbałość o to, by pracownik dobrze się czuł na swoim stanowisku, bo właśnie w tym dobrostanie człowieka w jego miejscu zatrudnienia dostrzeżono źródło sukcesu. Z tego też powodu w tzw. modelach doskonałości, o których już wspomniałam, zaczęły się stopniowo pojawiać kryteria dotyczące potrzeby zrównoważonego rozwoju, zobowiązujące organizację do dbałości nie tylko o zyski, ale także o pracownika, o społeczeństwo i otoczenie, w którym dana organizacja funkcjonuje. To samo można powiedzieć o znanej powszechnie normie ISO 9001, która dotyczy zarządzania jakością. Nasi studenci są przygotowywani do uzyskania uprawnień audytora wewnętrznego z tym zakresie. Oceniając organizację chcącą się legitymować certyfikatem zgodności z tą normą, powinni wiedzieć, jak sprawdzić, czy określiła kontekst w ramach którego funkcjonuje. Ten kontekst to otoczenie fizyczne firmy, jej interesariusze , jej wpływ na środowisko, na rozwój społeczności lokalnych. Na naszych zajęciach studenci, nie tylko Wydziału Zarządzania, ale np. Wydziału Chemii, Biotechnologii, uczą się także o roli innej ważnej normy – ISO 14001, dotyczącej stricte zarządzania środowiskowego. Jak wspomniałam, prowadzimy także wiele zajęć poświęconych jakości i bezpieczeństwu żywności. Tematyka na nich poruszana ściśle wpisuje się w problematykę zrównoważonego rozwoju. Jako przykład mogę wskazać zagadnienia dotyczące zrównoważonego rolnictwa oraz standardu GlobalGAP, ukierunkowanego na zapewnienie dobrej praktyki rolniczej, na ochronę bezpieczeństwa żywności na etapie produkcji roślinnej, hodowlanej, a także na inne ważne grupy standardów, wymaganych przez wielkie sieci handlowe (np. standard BRCGS), w których zawarto konieczność troski o żywność, jej jakość i bezpieczeństwo w całym cyklu życia. De facto, każdy z tych standardów wpisuje się w ideę bezpieczeństwa żywności i bezpieczeństwa żywnościowego. Bezpieczeństwo żywności jest to zapewnienie, że żywność jest wolna od zagrożeń fizycznych, chemicznych i mikrobiologicznych, które zagrażają życiu i zdrowiu konsumenta. Natomiast bezpieczeństwo żywnościowe, polegające na tym, że w danym miejscu i czasie ludzkość ma dostęp do żywności o odpowiednich walorach odżywczych. Osobiście tym tematom poświęciłam 85% wszystkich swoich prac naukowych łącznie z doktoratem, pracą habilitacyjną czy tzw. książką profesorską. Od strony dydaktycznej, z kolei, z moimi Koleżankami z Zakładu, czyniłam i czynię wszystko, by te i zbieżne z nimi aspekty stawały się coraz bardziej widoczne na naszym Wydziale i poza nim, także w procesie popularyzacji wiedzy. Doprowadziłam też do powstania specjalności, która funkcjonowała przez 10 lat i wykształciła wielu profesjonalistów m.in. audytorów systemu zarządzania środowiskowego, audytorów bezpieczeństwa żywności, którzy są bardzo cenieni w praktyce. W ofercie dydaktycznej naszego Zakładu, funkcjonującego w ramach Katedry Ekonomiki Przedsiębiorstw, prowadzimy różne przedmioty, w języku polskim i angielskim, w tym, m.in. takie jak: ochrona środowiska, ekologia, green business, ocena oddziaływania na środowisko, audytor systemu zarządzania jakością i środowiskiem, ekonomiczne aspekty zarządzania środowiskiem. W pracy przyświeca mi myśl naszego słynnego, polskiego prakseologa Tadeusza Kotarbińskiego, iż tylko dobra jakość jest godna gatunku homo sapiens. Maksyma ta spaja wszystko, co oferujemy w dydaktyce i badaniach dotyczących szeroko rozumianej jakości produktów, uwzględniającej aspekty ochrony środowiska, godziwej pracy, płacy, braku współczesnego niewolnictwa. To ostatnie zagadnienie dotyczy, np. przetwórstwa spożywczego, na rzecz którego od wczesnych swoich lat pracują, m.in. dzieci w krajach Trzeciego Świata.

Dopóki cena decyduje o zainteresowaniu produktem, to producenci będą szukać tanich produktów. Pani profesor niezwykle była interesująca ta część rozmowy, szczególnie holistyczne rozumienie zrównoważonego rozwoju. Proszę powiedzieć, jakie chciałaby Pani zaproponować działania, które mogłoby być wprowadzone w naszym uniwersytecie?

Wrócę do wątku dzielenia się żywnością. Jeżeli z pokorą przyjrzymy się temu, co się dzieje w naszych spiżarniach, w naszych lodówkach, to wielu z nas przyzna, że mogłoby lepiej planować swoje zakupy, a następnie gospodarować tymi zapasami żywności, które posiada. Wielu z nas mogłoby się podzielić żywnością, którą niekiedy bez refleksji wyrzuca się do kosza na śmieci. Byłabym bardzo usatysfakcjonowania, gdyby w naszym kampusie uniwersyteckim powstała nie jedna, ale kilka jadłodzielni. Myślę, że dla dobra naszej społeczności akademickiej, ale, również otoczenia, w którym żyjemy, mieszkańców Trójmiasta, którzy być może też są w potrzebie, taka inicjatywa powinna być upowszechniona. Na pewno zmotywowałoby to i studentów i pracowników do zastanowienia się, czy i jak możemy w tej kwestii pomóc. Jak wspomniałam, koszty takiej inicjatywy nie są wielkie, a może ona przynieść korzyści – od podstawowej, polegającej na tym, że podzielimy się z potrzebującymi, po edukacyjną – gdyż w ten sposób będziemy promować postawy prospołeczne, prośrodowiskowe, tak, by w duchu zrównoważonego rozwoju przyczyniać się do redukcji marnotrawstwa żywności. Można zacząć małymi krokami, tak, jak było to przed laty w przypadku selekcji odpadów. Dzisiaj kolorowe pojemniki na śmieci są obecne na każdym wydziale. Myślę też, że znaleźliby się studenci, pracownicy, wolontariusze, którzy włączą się lokalnie w inicjatywę dzielenia się żywnością. Studentów wypada tylko zachęcić do opracowania aplikacji, pozwalającej na przekazywanie stosownej, aktualizowanej na bieżąco informacji o tym, gdzie i jaka żywność jest dla potrzebujących dostępna.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała dr Barbara Kijewska.